Na stronie serwisu technologie.gazeta.pl możemy przeczytać o problemach, które wynikły z nałożenia na polskie wyższe uczelnie obowiązku sprawdzania prac dyplomowych pod kątem plagiatu.

 

Otóż sprawa jest bardziej skomplikowana niż mogłoby się początkowo wydawać. Profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie Tadeusz Grabiński zdecydował się na analizę programów, których do sprawdzania prac studentów używają instytucje edukacyjne.

 

Program antyplagiatowy - wątpliwa skuteczność?

 

Uczelnie do sprawdzania prac mogą używać jedynie kilku narzuconych odgórnie programów. Są to: Plagiat.pl, Otwarty System Antyplagiatowy (OSA), Genuino i Podkarpacka Platforma Antyplagiatowa (PPA). Okazuje się, że skuteczność tych programów jest bardzo zróżnicowana. W przypadku oceny jednej skopiowanej pracy, każdy program znalazł inny procent plagiatu, lub też nie znalazł go w ogóle.

 

W tym miejscu warto wspomnieć, że studenci posiadają sprawdzone sposoby na zmylenie systemów mających wykrywać nieoryginalne prace. Bardzo skuteczne okazuje się między innymi wstawianie dodatkowych spacji pomiędzy słowami, czy też zamienianie pierwszych znaków zdań na litery pochodzące z innych alfabetów. Tyle wystarczy, żeby niektóre programy dały się całkowicie zwieść.  Zmienianie szyku zdania i używanie synonimów często wystarcza, żeby praca została uznana za oryginalną. Sama idea sprawdzania oryginalności prac nie wydaje się zła. Problem tkwi w braku jednej bazy wszystkich prac, a także jednolitych dla wszystkich uczelni i skutecznych programów wykrywających plagiat.

 

antyplagiat